Bob Dylan- Modern Times (2006)

Dylan zrobił wyjątek. Zwykle po nagrywaniu świetnych dzieł zmieniał zupełnie brzmienie. Jednak "Modern Times" opiera się w większości na poprzedniku "Love And Theft". Na szczęście tamten album był znakomity, więc nie czujemy tu ani trochę znudzenia, tym bardziej, że melodie są tu równie znakomite.

Moim ulubionym fragmentem long playa jest "When The Deal Goes Down". To naprawdę wspaniała ballada, nastrojowa i posiadająca naprawdę wyśmienitą melodię. Piosenka przypomina o niektórych nagraniach Elvisa Presleya, ale brzmi jakby była lepiej wyprodukowana.

Ponownie mamy tu sporo bluesa: w otwieraczu "Thunder On The Mountain", "Rollin' And Tumblin'", "Someday Baby", "The Levee's Gonna Break". Bardzo lubię ten gatunek, więc i te utwory mi bardzo podeszły. Tak jak poprzednio mamy też trochę jazzu: "Spirit On The Water" i "Beyond The Horizon". Wypadają one naprawdę bardzo ładnie i nastrojowo.

Mamy jeszcze trzy utwory balladowe: "Workingman's Blues #2", "Nettie Moore" i "Ain't Talkin'". Wszystkie mają świetne melodie i są naprawdę wspaniale wyprodukowane. Wokal Dylana może sprawia, że nie są to tak bliskie mojego serca utwory jak kiedyś, ale można się do tego przyzwyczaić.

Mimo, że "Modern Times" jest jedynie kontynuacją "Love And Theft", to krążek idealnie sprawdza się w swojej roli. Słuchanie tego albumu sprawia mi ogromną radość. Muszę jednak przyznać, że płyta ma odrobinę więcej minusów (poprzednio praktycznie ich nie było). Nie ma tego zaskoczenia, które było na "Love And Theft", a poza tym długość (ponad godzina czasu trwania) sprawia, że nie wracam do "Modern Times" aż tak często. Jednak jest to naprawdę znakomity album, bez słabego utworu, uwielbiam go słuchać.



Komentarze