Bob Dylan- Pat Garrett & Billy The Kid (1973)

 

Po wydaniu czterech albumów, gdzie zamiast zmienić świat Dylan postanowił skupić się na radości z życia z rodziną (z bardzo dobrym efektem), zrobił sobie przerwę od nagrywania. Tak naprawdę od 1970 do 1974 i płyty "Planet Waves". Można by się nie zgodzić i stwierdzić, że w 1973 pojawiły się aż trzy jego long playe. Niby prawda, ale "Pat Garrett & Billy The Kid" to ścieżka dźwiękowa do filmu o tym samym tytule, a album "Dylan" to zbiór piosenek nagranych wcześniej na albumy "New Morning" i "Self Portrait".

Jak prezentuje się soundtrack? Cóż wtedy mógłby wydawać się rozczarowaniem, że po trzech latach czekania nie jest to prawdziwy album Boba Dylana. Jednak tak naprawdę nie jest zły album, choć raczej z wydanych przez niego dotychczas albumów raczej najsłabszy (porównywalny poziomem do debiutu). Jednak Bob Dylan jest na tyle dobrym artystą, że nawet słabsze ogniwa są naprawdę fajne (przynajmniej na tym etapie kariery muzyka). Jest tu sporo muzyki instrumentalnej, raczej nietypowej dla barda. Nie widziałem filmu, ale domyślam się, że taka muzyka idealnie pasuje do westernu. Słuchając albumu, trudno nie myśleć o dzikim zachodzie.

Oczywiście płyta jest pamiętana dziś już tylko ze względu na jeden utwór "Knockin' On Heaven's Door". Jest to przyjemny utwór, choć raczej nie mój ulubiony Boba Dylana. Jest znany bardziej z wersji Guns' n' Roses, jednak nie przepadam za tym zespołem więc i cover nie jest mój ulubiony. Bardzo lubię natomiast dwa instrumentale "Main Title Theme (Billy)" i "Turkey Chase". Oba są naprawdę świetne i to one byłyby moimi ulubionymi piosenkami na albumie.

"Pat Garrett" to dobry album. Utwory są bardzo przyjemne przez swój klimat dzikiego zachodu. Jednak nadal jest sporo jest dużo bardziej udanych albumów artysty. Głównym błędem jest powtarzanie w czterech utworach tego samego motywu "Billy". Przy czwartym podejściu zaczyna to nudzić. Jednak to naprawdę przyjemny album, nawet jeśli wracam do niego sporadycznie.



Komentarze