Bob Dylan- "Love And Theft" (2001)

 

Można było to przewidzieć. Po nagraniu "Time Out Of Mind", albumu, który rzucał na kolana, Bob zmienił swoje brzmienie raz jeszcze. Może tak było lepiej. Do "Time Out Of Mind" zwyczajnie chyba nie dało się nagrać kontynuacji, wiadomo że taki album byłby gorszy. Zmiana brzmienia nie przyniosła może lepszej płyty, bo to byłoby prawie nie możliwe, ale "Love And Theft" to naprawdę świetny album.

Mamy tu zdecydowanie weselsze dźwięki niż poprzednio. Produkcja jest znów przewspaniała, tym razem już autorstwa samego Boba Dylana. Podobne cecha brzmienia będzie już na każdym jego albumie (przynajmniej jak na razie).

Mamy tu różne "korzenne" amerykańskie gatunki muzyki, których Bob musiał słuchać w młodości. Sporo tu bluesa: "Tweedle Dee & Tweedle Dum", "Summer Days", "Lonesome Day Blues", "Honest With Me", "Cry A While". Wszystkie są zagrane naprawdę świetnie. Mimo, że najlepszą formę wokalną Bob Dylan ma daleko za sobą, nie przeszkadza mi to za bardzo. Początkowo nie byłem wielkim fanem jazzowych piosenek: "Bye And Bye", "Floater (Too Much To Ask", "Po' Boy" i "Moonlight", ale obecnie je bardzo lubię (w szczególności ostatni z wymienionych.

Ciekawy jest najbardziej doceniony z całej płyty "Mississippi". To odrzut z poprzedniego wydawnictwa, jednak nie przypomina za bardzo "Time Out Of Mind". Bob przypomina, że może skleić naprawdę dobrą melodię.

Za to ukłon w stronę folku dostajemy w "High Water (For Charlie Patton)". Bardzo fajne jest wzbogacenie piosenki różnymi instrumentami takimi jak banjo. Przesłuchanie jest jak najbardziej przyjemne.

Ostatnia piosenka "Sugar Baby" to świetna ballada. Brzmienie utworu jest naprawdę powalające. Piosenka wywołuje we mnie uczucia, których nie umiem wytłumaczyć.

"Love And Theft" to naprawdę wspaniały album, pełen smaczków i słuchanie go jest dla mnie czystą przyjemnością. Podziw mnie bierze jak myślę, że w tak podeszłym wieku ciągle mu się chcę. Nikt kogo znam nie miał takiej wyśmienitej formy w tym wieku (no może Paul McCartney). Ale Bob jest dużo lepszy od 99% dinozaurów, jedynie kopiujących siebie z przed lat. Dylan pokazuje, że w wieku sześćdzieściu lat ciągle jest artystą.



Komentarze