Bob Dylan- Christmas In The Heart (2009)

 

Bob Dylan zawsze był nieprzewidywalny. To było zawsze fascynujące w jego twórczości. Często robił na przekór publiczności. Zrywał z polityką, zaczynał grać rock and rolla, pisał uduchowione teksty. Grał i pisał to co mu w duszy grało, nie interesując się opinią innych. I w znakomitej większości odnosił ogromny sukces. Nikt, może oprócz samego Dylana nie spodziewał się, że w tym samym roku co "Together Through Life" (nota bene "Modern Times" czyli jeszcze poprzednia płyta była wydana cztery lata wcześniej), Bob wyda album... świąteczny. Kto zrozumie tego artystę? Niestety, z przykrością stwierdzam, że akurat w tym przypadku, odniesieniem sukcesu bym "Christmas In The Heart" bym nie nazwał. Co prawda Dylan, jest tu Dylanem, jest nieprzewidywalny i bezkompromisowy, ale album świąteczny, to nie jest rzecz, którą szczególnie chciałbym słuchać.

Płyta miejscami przypomina mi niektóre nagrania Elvisa Presleya, co nie jest bezpodstawne, bo on sam wykonywał "Here Comes Santa Claus", "I'll Be Home For Christmas" i "O Little Town Of Bethlehem". Podobne są charakterystyczne chórki. Inna sprawa, że (to jest jedynie moja opinia) Elvis Presley nie jest jednym z moich ulubionych artystów (pojedyncze piosenki są dobre, ale słuchanie całego albumu może być odrobinę męczące), więc i te piosenki mnie nie rzuciły na kolana.

Nie twierdzę, że nie ma tu przyjemniejszych fragmentów. Niezłe są: "Here Comes Santa Claus", "Winter Wonderland", "I'll Be Home For Christmas", czy żwawe "Must Be Santa Claus". Niestety, kiedy nawet pojawiają się dobre melodie (we wspomnianych utworach i w paru innych) , starczy wokal Dylana wszystko psuje. Z przykrością stwierdzam, że zdarza się mu zwyczajnie smęcić, takie "Hark The Herald Angels Sings" jest jedną z moich najmniej ulubionych utworów z dyskografii Boba.

Uwielbiam muzykę Dylana, ma on naprawdę sporo świetnych albumów. Jednak nawet taki artysta ma dwa, czy trzy albumy, za którymi zwyczajnie nie przepadam. Ten album zalicza się właśnie do tej grupy. Mało zapamiętywalna płyta, bardzo rzadko do niej wracam.



Komentarze