The Band- Moondog Matinee (1973)

 

"Moondog Matinee" różni się od czterech pierwszych płyt. Jest to album wypełniony jedynie rock and rollowymi coverami, głównie z lat pięćdziesiątych i wczesnych sześćdziesiątych. Bardzo podobny będzie wydany dwa lata później krążek Johna Lennona "Rock And Roll". Jednak piosenki wychodzą zaskakująco dobrze, szczególnie jeśli traktuje się płytę jako odejście od typowego brzmienia The Band. Nie znikło ono zupełnie, są pewne pozostałości tego stylu, jednak album jest trochę inaczej zagrany, niż poprzednie krążki, co w przypadku tego zespołu jest zdecydowanym plusem, bo wcześniej nie było żadnej zmiany.

Pierwszy utwór "Ain't Got No Home" jest naprawdę świetny, pomimo swej prostoty. To kawałek bardzo dynamiczny i chwytliwy. Niby słyszałem wiele podobnych numerów, ale to nie przeszkadza i naprawdę jest to świetny kawałek, mój ulubiony fragment longplaya.

Druga ulubiona piosenka na albumie to "Share Your Love With Me". Jest to utwór wolniejszy, wzbogacony świetnymi partiami wokalnymi Richarda Manuela. Tak naprawdę oprócz: banalnego "Mystery Train", instrumentalnego "The Third Man Theme" i może coveru Chucka Berrego "The Promised Land" mamy tu niezły poziom. W końcu jest tu: wzbogacony fajnymi dęciakami i rock and rollowymi chórkami "Holy Cow", balladę w stylu Elvisa "The Great Pretender", wesoły "I'm Ready", countrowy "Saved" i odrobinę przesłodzony numer soulowy "A Change Is Gonna Come". Nie są to jakieś arcydzieła, ale wypadają przyjemnie.

Nie ma co za dużo oczekiwać od "Moondog Matinee". Nie jest to szczególnie angażujący, ani wybitny album, ale jest całkiem fajną ciekawostką. Tym bardziej, że brzmienie nie jest takie typowe dla The Band, co mogłoby już zacząć męczyć. Album na poziomie.



Komentarze