The Beatles- Rubber Soul (1965)

Beatlesi mogli grać muzykę w stylu poprzednich albumów i pewnie nadal by zdobywali moje serce. Jednak grupa zdecydowała się na odważniejsze i prawdopodobnie zwyczajnie lepsze rozwiązanie. Na tym albumie słychać już dużo wyraźniej eksperymenty. Na szczęście są tu, jak zresztą zawsze u Beatlesów, świetne melodie.

Pewnym przełomem też był brak coverów (które nota bene były obecne na każdym wcześniejszym long playu zespołu oprócz "Hard Day's Night). Tak więc jest tu dwanaście piosenek napisanych przez Johna Lennona i Paula McCartney'a i dwie przez George Harrisona. Gitarzysta prowadzący na swoich trzech poprzednich utworach, ze strony muzycznej pokazał się jak najbardziej dobrej strony, jednakże tekstowo było bardzo cienko. Te już są powalające z każdej strony. Napisał on: wzbodzacony przesterowanym basem "Think For Yourself" i piosenkę "If I Needed Someone" z świetnym motywem gitary odrobinę w stylu także kochanego przeze mnie zespołu The Byrds.

Również teksty na prawie wszystkich utworach są dużo lepsze. Nie są one już takie pozytywne jak wcześniej. Są tu również obecny wpływ Boba Dylana.

Wspominałem coś o eksperymentach? Na pewno jednym z nich jest piosenka "Norwegian Wood (This Birld Has Flown)". Został tu wykorzystany indyjski instrument sitar. Jest to również mój faworyt z płyty. Jest to muzyczne i tekstowe arcydzieło. Znów czuć tu wpływy Boba. Prototypem późniejszej ostrzejszej muzyki jest otwierające album "Drive My Car". Mimo, że słowa są już dużo gorsze, to to nie przeszkadza dzięki porywającej muzyce. Innym fajnym eksperymentem jest dodawanie innych nietypowych instrumentów: np. wspomniany już raz fuzz bass w "Think For Yourself", albo harmonium w "The Word". 

Również piosenki, które może nie udeżają swoją przełomowością są świetne. Szczególnie "Nowhere Man" i "In My Life". Oba są bardzo znane, oba napisane głownie przez Johna Lennona i oba mają jedne z najlepszych tekstów w jego karierze (szczególnie w "In My Life"). Był on jeszcze w większości autorem: lekko bluesowgo "The Word", śpiewanego przez Ringo Starra, countrowego "What Goes On", absolutnie powalającą balladę "Girl" i już bardziej rock and rolkowego, fajnego, choć często krytykowanego "Run For Your Life".

Paul mimo, że nie pisał tak dobrych tekstów co kolega z zespołu, pod względem muzycznym absolutnie błyszczy. Mamy tu: "You Won't See Me", ładną francuską balladę "Michelle", folkowe "I'm Looking Through You", czy super melodyjne "Wait".

Beatlesi na tym albumie mówią jasno, że nie będą stać w miejscu i grać tego samego, że zamiężają się rozwijać. Rzeczywiście od tego albumu zaczęły się eksperymenty zespołu. Ta płyta rozwinął muzykę. Nigdy wcześniej nie było takiego albumu. Jednak te eksperymenty na nic by się nie zdały gdyby nie świetne melodie. Trudno jest mi wybrać mój ulubiony album Beatlesów i ciągle się to zmienia. Jest tak, ponieważ Beatlesi mają pewnie najsilniejszą dyskografię na świecie. Jednak na ten moment to ten album wybieram jako swój ulubiony. 



Komentarze